JAKUB MAŁECKI - ,,DYGOT''



,,Dygot'' Jakuba Małeckiego opowiada historie rodziny Łabendowiczów i Geldów. Jan Łabendowicz był parobkiem u Niemki. Wszystko zaczyna się  w zasadzie od tego, że prosi go ona o pomoc, ponieważ boi się przesiedlenia. Zadaniem Jana było wywiezienie jej w bezpieczne miejsce. Niestety podczas drogi ten ucieka, a Niemka go przeklina. Wkrótce potem Janowi rodzi się syn. Jednak jego kolor skóry nie jest taki jak być powinien. 
Dziecko Jana -Wiktor jest albinosem. Ludzie ze wsi nieprzychylnie na niego patrzą. Próbują go nawet zabić, bowiem obwiniają go o wszystkie choroby, nieszczęścia czy brak plonów. Pewnego dnia Wiktor poznaje Emilię. Dziewczyna jest poparzona i przez to oszpecona. Szybko stają się parą, a jeszcze szybciej małżeństwem. Emilia zachodzi w ciąże i rodzi się im syn- Sebastian.  Jest to chulaszcza dusza. Nie stroni od alkoholu, narkotyków, prostytutek. Rodzina Łabendowiczów ma jednak pewną tajemnicę. Jaka to tajemnica i czy Sebastian ją rozwikła, to już musicie sami doczytać.

Co sądzę? Szczerze, to nie wiem co o niej myśleć. Była naprawdę fajna, ale dla mnie nie była niczym odkrywczym. Książka dotyka wielu problemów: alkoholizmu, samotności, moralności, poświęcenia i odtrącenia przez społeczeństwo, tragedii rodzinnych i wielu innych rzeczy. Jest  w niej to wszystko i momentami miałam trochę przesyt. No, bo ile można o tym pisać? Moim, zdaniem było trochę tego za dużo. Według mnie lepiej, by było, żeby autor skupił się na jakimś konkretnym problemie, a nie ruszał wszystkiego na raz, robiąc to dość powierzchownie. Najbardziej chyba przypadła mi do gustu pierwsza połowa książki. Gdy pojawił się Sebastian jak dla mnie jej magia prysnęła. Miałam wrażenie, że w ogóle jakoś jego postać mi tutaj nie zagrała. Był on zbyt przesadzony. Podobało mi się jednak zakończenie. Nie chodzi o samo zakończenie akcji. Tylko o to jak autor fajnie podsumował całą treść na końcu.

Książka sama w sobie nie jest zła, ale nie wydaje mi się, że zasługuje na miano najgłośniejszej książki. Czytało się ją przyjemnie. Może nie z jakąś lekkością, ale nie była mocno ciężka. Momentami ciekawiła, że przepadałam, a momentami nudziła. Naprawdę różnie z nią było. Szokowała i jednocześnie nie.  Mam co do niej strasznie mieszane odczucia. Nie wiem czy do końca to było zamierzeniem autora.
Bohaterowie byli naprawdę w porządku. Część z nich naprawdę mi się podobała, więc nie mogę się przyczepić. Nie było za wiele przypadkowości w ich doborze. Każdy grał jakąś istotną rolę i żadnego z nich nie mogło zabraknąć. Fajnie wszystko  ze sobą współgrało i było domknięte.

Chyba najbardziej uderzyło mnie zacofanie tamtego świata. W zasadzie wszystko dzieje się w czasach dość współczesnych, a jednak ludzie nadal wierzą w przesądy, cyganów i gusła.  Albinizm uważany za chorobę, wtedy oznaczał przekleństwo. Wiktora uważano za diabła. Książkę moim zdaniem w pierwszej kolejności powinni przeczytać Ci, którzy krytykują inność. Ta książka skłoniła mnie do wielu przemyśleń na temat inności. Zastanawiałam się jak to jest czy boimy się tego co inne? Czy to nas w jakiś sposób odpycha? Czy może jest jeszcze inny powód nie akceptacji inności?

Podsumowując i tak uważam, że świat idzie na przód w tym kierunku. Coraz mniej rzeczy nam przeszkadza i coraz mniej rzeczy budzi w nas jakieś kontrowersje. Brawo Świecie!
Czy warto przeczytać? Wydaje mi się, że tak. Jak już pisałam nie jest zła naprawdę. Ciekawi, szokuje, ale też czasem nudzi. Mam po niej mieszane uczucia, ale chyba bardziej skłaniają się one na tak niż na nie. 




PS: Zdjęcie i recenzja są moje. Przenoszę jedynie je z bloga, z którym współpraca się nie powiodła :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

TEKST - Dmitry Glukhovsky

Obietnica krwi- Brian McClellan